Miętowe latte i dwie dziewczyny, czyli pieniądze to nie wszystko – recenzja i wywiad
Kawę lubię. Czarną jak opona Fuldy, mocną jak Pudzianowski po przeszczepie nerki terminatora. I gorzką bardziej, niż ciepła żołądkowa w słoneczny dzień popijana surową wodą prosto z nagrzanej od słońca butelki. Albo miętowe latte. Tylko, że tego ostatniego nie ma prawie nigdzie. W sieciówkach – pisałem już kiedyś, tam nie pracują ludzie (jasne, może się czasem jakiś wyjątek trafić), któr ...
Czytaj dalej ›