Tenisowe bezkrólewie

Polka od dłuższego czasu zajmuje 2 miejsce w rankingu WTA, jednak jej tegoroczne osiągnięcia, poza finałowym występem w Wimbledonie, nikogo nie rzucają na kolana. Isia „ciuła” punkty w mniejszych i mniej prestiżowych turniejach, dzięki czemu w miarę stabilna i regularna gra wywindowała ją na aż tak wysokie miejsce. Kwestią sporną pozostaje fakt czy taki system jest sprawiedliwy. Analogiczną sytuację mieliśmy w zeszłym roku, gdy światową „jedynką” była Dunka polskiego pochodzenia Karolina Woźniacka, która podobnież jak Krakowianka nie ma w swej kolekcji zwycięstwa w żadnym turnieju wielkoszlemowym.
Bez zastanowienia i jednym tchem można wymienić zawodniczki z czołówki rankingu, które regularnie ogrywają naszą zawodniczkę (Serena Williams, Maria Szarapowa, Wiktoria Azarenka, Petra Kvitowa czy ostatnio Na Li ). Co jednak warte podkreślenia tenisistki te nie startują regularnie, często zasłaniając się kontuzjami, paradoksalnie dzięki, którym są świeższe, wypoczęte i chyba również bardziej głodne gry. Tenisowi eksperci z wypiekami na twarzy wspominają czasy gdy w kobiecym tenisie rządziły i dominowały takie zawodniczki jak Steffi Graf, Monica Seles czy Arancha Sanchez Vicario.Wystarczy tylko wspomnięć, że od 1987(!) roku żadnej tenisistce nie udało się wygrać 4 turniejów Wielkiego Szlema w jednym roku. Wszystko wskazuje na to, że po odejście Sereny Williams, która o ile ma ochotę jest poza zasięgiem innych rywalek, okres bez zdecydowanej liderki w światowym kobiecym tenisie będzie trwał.