To Rihanna – nie to Rita!
Szturmem zdobywa muzyczne listy przebojów. Mowa oczywiście o Ricie Ora. Krytycy nazywają ją następczynią Rihanny.
Zmysłowa, seksowna trochę zawadiacka karierę rozpoczynała od śpiewania w małych barach i pubach. Ma w sobie coś z dzikiej, nieokiełzanej dziewczyny wielkomiejskich angielskich ulic. To taki nieokrzesany wschodzący diament.
Wschodząca gwiazda wytwórni Roc Nation, dojrzewająca pod okiem Jaya-Z. Niedawno miała miejsce premiera jej najnowszego singla „R.I.P.”, który nagrała w duecie z Tinie Tempahem. Skrót R.I.P. (od zwrotu Rest in Peace) umieszcza się na nagrobkach, a oznacza on dosłownie: „Spoczywaj w pokoju lub Pokój jej (jego) duszy”. Kierowanie takich słów do osoby żyjącej jest dość osobliwe i nietypowe, ale przez Ritę jest traktowane symbolicznie – oznacza bowiem ostateczny koniec związku dwojga bliskich osób. R.I.P. to dynamiczny, klubowy kawałek z (wbrew pozorom) pozytywnym przesłaniem, w myśl którego należy zapomnieć o przeszłości i otworzyć się na nową miłość.
Rita przyznaje, że inspiracje czerpie z dorobku takich artystów jak Aaliyah, Madonna, Christina Aguilera, Etta James czy Bruce Springsteen. Sama o sobie mówi: „ – Chcę mieć wpływ na wszystko sztukę, modę, energię, absolutnie wszystko. Pozostaję pod wpływem każdego rodzaju muzyki. Próbuję uwzględnić w mojej twórczości to, co kocham. Jestem dumna z bycia częścią brytyjskiej sceny muzycznej…”