Koktajlowa róża
Pamiętacie takie hity jak „Zombie” czy „Salvation”? Tak, tak nie mylicie się kultowy, The Cranberries także powraca po dziesięciu latach milczenia, to chyba jakieś swoiste muzyczne fatum. Nowy szósty album rockowej irlandzkiej kapeli, którą tworzą niezmiennie Dolores O’Riordan, Noel Hogan, Mike Hogan oraz Fergal Lawler nosi tytuł „Roses” i właśnie niedawno miała miejsce jego polska premiera.
W skomponowaniu materiału pomógł długoletni przyjaciel „super czwórki” Stephen Street. Ideą przewodnią był swoisty powrót do korzeni i początków brzmień, miało być świeżo, oryginalnie, był ogromny głód ponownego odkrycia muzyki, szukano indywidualizmu na miarę pierwszych albumów czy początkowych dokonań. Wyszło jak to zwykle bywa zwyczajnie i bez charakterystycznego pazura. Owszem jest elegancko, klasycznie, czule, dość melodyjnie i ogólnie z klasą. Ballady brzmią kojąco, wyciszają, relaksują ale nie wprawiają w muzyczny zachwyt i intelektualne osłupienie. Brakuje ekspresyjnego, dramatycznego tonu Dolores, jest barwnie, sugestywnie, poprawnie, ale to jednak nie to…
W sumie nie ma się także czego wstydzić, ale starcie z własną legendą okazało się zbyt wysokie. Nie mniej jednak warto posłuchać takich utworów jak „Conduct”, „Raining In My Heart”, „Show Me” czy tytułowego „Roses”.